Nareszcie po dłuugiej przerwie wybrałem się na przejażdżkę ze Springim - jednym z powodów (kto wie czy nie najważniejszym:)) było przetestowanie nowych nabytków Springa. Nie mieliśmy ustalonego wcześniej planu, dlatego bieżąco dokonywaliśmy trasowania. Chcieliśmy dojechać do C.H. Korona i dalej zapuścić się gdzieś w pola na północ/zachód. Jednak ledwo dotarliśmy w okolice Mostu Szczytnickiego i Springiemu pękł łańcuch - tak ten nowo zakupiony :). W czasie gdy sprawca pęknięcia uprawiał "chickswatching" w parku ja skończyłem po rozkuwacz. W międzyczasie dotarł do nas HP i pojechaliśmy dalej w kierunku Korony m.in. przez groblę Kanałową, gdzie niedawno został położony ohydny czerwowo-szary bruk :/. Dojechaliśmy do salonu Volvo ":)" gdzie sie rozdzieliliśmy z HP. następnie znowu we dwójkę pojechaliśmy ul. Krzywoustego, Kowalską, Chłopską i dalej w pola. Trafiliśmy na całkiem fajne wzniesienie (116 m.n.p.m.) skąd można było się rozejżeć na okolicę. Następnie powrót w kierunku Sępolna i wyjazd na Moście Bartoszowickim. Wycieczka krótka, ale całkiem przyjemna.
Dzień czwarty i ostatni. Pojechaliśmy do Karpacza przez Ściegny:
Po drodze zahaczyliśmy o Miasteczko Country:
Następnie pnąc się w górę przez Karpacz dojechaliśmy do Świątyni Wang. Kawałek dalej odbiliśmy z drogi asfaltowej na żółty szlak zmierzając w kierunku Bukowca.
Trzeci dzień naszego wyjazdu. Objechalismy Rudawy Janowickie. Niestaty nie wziąłem ze sobą mapy i nie jestem w stanie z pamięci napisać gdzie dokładnie byliśmy i jakie szczyty zaliczyliśmy. Pamiętam jednak, że przejeżdżaliśmy przez miejscowość Paczyn, gdzie minęło nas ok. 8 motocrossowców :).
Dzień drugi naszego wyjazdu. Celem była Przełęcz Okraj. Wyjechaliśmy nie za wcześnie bo ok. 12. Względna różnica wysokości była spora, bo wynosiła ponad 600m. Podjazd był długi(ponad 10km), ale widoki i wszystko co tylko można było zobaczyć i poczuć podczas jazdy rekompensowało trudy z nawiązką :)
Megaspontaniczna wycieczka. Długi weekend miałem spędzić w Sieradzu jeżdżąc po znanych mi okolicach. Wyjazd z Hape, Wozem i Adamem. Zgadaliśmy się w poniedziałek ok. 13 a o 23 bylismy już w drodze do Wrocławia. Celem wycieczki był Bukowiec koło Karpacza. Dojechaliśmy na miejsce niewiele po godz. 13. Szybkie rozeznanie w warunkach noclegowych, jedzenie i na rower. Chcieliśmy zapoznać się z najbliższą okolicą oraz odwiedzić imprezę tyrolską jaka miała się odbywać w pobliskiej miejscowości - Mysłakowicach. Niestety imprezy jednak nie było (lub trafiliśmy nie w to miejsce ;)), więc zerkneliśmy na mapę przy restauracji tyrolskiej z ładnym widokiem na Śnieżkę:
Chcieliśmy dostać się na jedno z wyższych wzniesień w okolicy(próba nieudana):
Pojechaliśmy więc na północ wspiąć się na inny szczyt (Browarka). Nie znaleźliśmy wjazdu, więc trzeba zsiąść z siodła:
Odpoczynek pod szczytem:
Wracaliśmy niestety asfaltem tracąc cenną wysokość, lecz robiło się późno i nie chcieliśmy ryzykować powrotu nocą.
Za wszelkie zdjęcia wielkie dzięki należą się Adamowi, który jako jedyny wziął ze soba aparat i z WIELKIM zapałem cykał :)
Kolejna wycieczka po Wrocławiu z Olą. Wałami wzdłuż Odry, tym razem na zachód w kierunku mostu Trzebnickiego. Powrót przez miasto prawie nieznaną mi częścią Wrocławia.
Wycieczka z moją Olą :). Korzystając z bajecznej pogody wybraliśmy się w końcu na rower. Wycieczka bardzo podobna do wczorajszej z Krzysztofem współlokatorem :), lecz w krótszym wariancie. Pojechaliśmy na Wyspę Opatowicką wałami, powrót w kierunku zachodzącego słońca :).
Wycieczka z Krzysztofem współlokatorem :). Wycieczka w zamyśle na ok. 2 godziny i zmieściliśmy się w czasie idealnie. Udaliśmy się w kierunku Lasu Strachocińskiego, który objechaliśmy dojeżdżając do Łanów. Powrót przez Las (rewelacyjne ścieżki) oraz częściowo wałami. Pogoda dzisiaj idealna na rower. Przygrzewające słońce, niemal bezchmurne niebo. Przyjemnośc z jazdy ogromna, szczególnie, że od kilku dni już mnie "wyrywało" na rower, lecz nie bardzo miałem czas.
Mieliśmy dzisiaj jechać w góry do Barda, jednak z powodów "technicznych" wyjazd się nie odbył. Nie ma jednak czego żałować. Na dzisiejszą wycieczkę wybrałem się ze Springim, z którym już nie pamiętam kiedy ostatnio się widziałem, nie mówiąc już o jeździe na rowerze. Pojechaliśmy odkrytą przeze mnie w czwartek trasą na południowy wschód wzdłuż brzegu Odry. Dojechaliśmy do - jak się okazało - dwóch jazów. W tle widoczny jeden z nich:
Naszym nadrzędnym celem było szukanie przeprawy na drugą stronę Odry. Wjechaliśmy na niebieski szlak rowerowy i jadąc świetnymi leśnymi drogami zupełnie przypadkowo trafiliśmy na most kolejowy(jednak nie na Odrze):
Zapuszczając się dalej w las i orientacyjnie obierając kierunki skrętów na skrzyżowaniach trafiliśmy na takie oto dwa stalowe mosty kolejowe stanowiące poszukiwaną przeprawę przez Odrę:
Drewniane klepki wydawały odgłosy jakby nie były przymocowane do konstrukcji mostu co potęgowało niezapomniane odczucia :). Zdażały się takie sytuacje:
Po przeprawie przez Odrę dotarliśmy w końcu do jakiejś miejscowości (Czernica). Podjechaliśmy kawałek asfaltem do Jeszkowic. Później odbiliśmy spowrotem nad rzekę docierając do takiej oto miejscówki:
Powrót wałami do Wrocławia. Zdarzyło się nam zabłądzić i natrafić na sporą grupę paintballowców w lesie. Odkryliśmy także rewelacyjną ścieżkę w Lesie Strachocińskim, którą jadąc można poczuć esencję kolarstwa górskiego ;). Koniec końców wyjechaliśmy gdzieś na Swojczycach i Przez Kowale dojechaliśmy do centrum.