Kolejna wycieczka po Wrocławiu z Olą. Wałami wzdłuż Odry, tym razem na zachód w kierunku mostu Trzebnickiego. Powrót przez miasto prawie nieznaną mi częścią Wrocławia.
Wycieczka z moją Olą :). Korzystając z bajecznej pogody wybraliśmy się w końcu na rower. Wycieczka bardzo podobna do wczorajszej z Krzysztofem współlokatorem :), lecz w krótszym wariancie. Pojechaliśmy na Wyspę Opatowicką wałami, powrót w kierunku zachodzącego słońca :).
Wycieczka z Krzysztofem współlokatorem :). Wycieczka w zamyśle na ok. 2 godziny i zmieściliśmy się w czasie idealnie. Udaliśmy się w kierunku Lasu Strachocińskiego, który objechaliśmy dojeżdżając do Łanów. Powrót przez Las (rewelacyjne ścieżki) oraz częściowo wałami. Pogoda dzisiaj idealna na rower. Przygrzewające słońce, niemal bezchmurne niebo. Przyjemnośc z jazdy ogromna, szczególnie, że od kilku dni już mnie "wyrywało" na rower, lecz nie bardzo miałem czas.
Mieliśmy dzisiaj jechać w góry do Barda, jednak z powodów "technicznych" wyjazd się nie odbył. Nie ma jednak czego żałować. Na dzisiejszą wycieczkę wybrałem się ze Springim, z którym już nie pamiętam kiedy ostatnio się widziałem, nie mówiąc już o jeździe na rowerze. Pojechaliśmy odkrytą przeze mnie w czwartek trasą na południowy wschód wzdłuż brzegu Odry. Dojechaliśmy do - jak się okazało - dwóch jazów. W tle widoczny jeden z nich:
Naszym nadrzędnym celem było szukanie przeprawy na drugą stronę Odry. Wjechaliśmy na niebieski szlak rowerowy i jadąc świetnymi leśnymi drogami zupełnie przypadkowo trafiliśmy na most kolejowy(jednak nie na Odrze):
Zapuszczając się dalej w las i orientacyjnie obierając kierunki skrętów na skrzyżowaniach trafiliśmy na takie oto dwa stalowe mosty kolejowe stanowiące poszukiwaną przeprawę przez Odrę:
Drewniane klepki wydawały odgłosy jakby nie były przymocowane do konstrukcji mostu co potęgowało niezapomniane odczucia :). Zdażały się takie sytuacje:
Po przeprawie przez Odrę dotarliśmy w końcu do jakiejś miejscowości (Czernica). Podjechaliśmy kawałek asfaltem do Jeszkowic. Później odbiliśmy spowrotem nad rzekę docierając do takiej oto miejscówki:
Powrót wałami do Wrocławia. Zdarzyło się nam zabłądzić i natrafić na sporą grupę paintballowców w lesie. Odkryliśmy także rewelacyjną ścieżkę w Lesie Strachocińskim, którą jadąc można poczuć esencję kolarstwa górskiego ;). Koniec końców wyjechaliśmy gdzieś na Swojczycach i Przez Kowale dojechaliśmy do centrum.
Dzisiaj samotna wycieczka po okolicach Wrocławia. Wybrałem się do Hape do akademika, gdzie zmarudziliśmy prawie godzinę :). Następnie pojechałem groblą przez Jaz Opatowicki na Wyspę Opatowicką. Dalej w górę rzeki Odry południowym jej brzegiem - częściowo wałem przeciwpowodziowym, częściowo wyjeżdżonymi drogami pomiędzy wałem a rzeką(zapewne przez zapalonych grillowiczów;). Zatrzymałem się nad brzegiem, aby "uchwycić" przepływającą barkę:
Jadąc dalej cieszyłem się spokojną okolicą. Byłem tutaj pierwszy raz, nie sądziłem, że w tak niewielkiej odległości od miasta, można poczuć się jak na wsi. Dotarłem do jazu. Nic dziwnego by w tym nie było, gdyby nie to, że ten jaz był wybudowany... po środku pola. Niestety słońce już zaszło i nie udało mi się tego uwiecznić na zdjęciu. Muszę tutaj wrócić za dnia. Wracałem już w zupełnych ciemnościach. Dobrze, że dzisiaj przed wyjazdem zaopatrzyłem się w lampkę przednią, spisała się idealnie :). Robiła za latarkę gdy przeskakiwałem z rowerem przez rów, lub gdy wypatrywałem drogi w oddali. Wróciłem tą sama drogą, przez Wyspę Opatowicką, Jaz Opatowicki, groblą do centrum.
Samotne wycieczki po zmroku mają w sobie coś niezwykłego :)
W tym roku śmigus-dyngus nie rozpieścił nas pogodą. Wiał dosyć mocny wiatr i zdarzały się przelotne opady deszczu. Jednak nie zniechęciło nas to do odbycia kolejnej wycieczki. Oprócz mnie uczestnikami byli Pyszard i Dziadu. Wycieczka w zamysłach miała być nieduża, na paczątku mówiliśmy nawet o 1,5 godzinnej wyprawie. Jednak wyszło inaczej :). Pojechaliśmy dobrze znaną trasą na żwirownię, następnie lasami w kierunku Miedźna i dalej nad Zalew Jeziorsko. Powrót przez Wartę, Biskupice i do Sieradza.
Droga polna prowadząca do Męki:
Postój na łyk napoju izotonicznego ;)
Musieliśmy podjechać kawałek asfaltem do Miedźna...
... gdzie odbilismy znowu w las:
Zdobyty bunkier przy zbiorniku Jeziorsko ;)
Wycieczka była naprawdę świetna, ponieważ większość trasy była dla mnie nowością. Jednak dosyć długi czas bez roweru odbił się zdecydowanie negatywnie na mojej kondycji. Niestety to ja byłem osobą spowalniającą ekipę ;). Kolejny błąd to taki, że nie wziąłem ze sobą nic do jedzenia, od połowy trasy myślałem już praktycznie tylko o suto zastawionym świątecznym stole :).
Wycieczka z Pyszardem. Była to moja pierwsza wycieczka od ładnych kilku miesięcy. Zmieniłem ramę, co mam nadzieję, stanie się bodźcem do dalszych i częstszych wycieczek. Wycieczka ta jednocześniej inauguruje moją obecność na bikestats z czego się podwójnie cieszę :). Wycieczka rewelacyjna, leśne dukty, śpiew ptaków, trzask łamanych gałęzi pod kołami roweru - tego mi było trzeba po wielu miesiącach absencji rowerowej i spędzaniu większości swojego czasu w miejskiej dżungli. Wyjechaliśmy z Sieradza przez most na Warcie w stronę Elewatora, dalej jechalismy według własnego uznania, wybierając bardziej przejezdne ścieżki. Powrót przez niezapomnianą Żwirownię, Mnichów oraz po zmroku przez most kolejowy do Sieradza.
Świeżo złożony rower, w dzień wyjazdu był jeszcze ciepły ;)